5 kwietnia 2010

cukiernia

Czuję się jak taka mała dziewczynka, która stoi przed wielką witryną- za którą mienią się róznymi kolorami ciastka, pączki, cukierki. Lukier połyskuje na słońcu. A ja stoje jak ten debil, slina mi kapie a ja się gapię na ciastko. I chcę je mieć i wiem, że nie mogę... a ono wręcz do mnie krzyczy "weź mnie, kup mnie i zjedz mnie".
I odchodzę, co by nie kusić losu i bardziej się nie irytować.
Ale wracam i znowu się gapię i w myslach pożeram.
W końcu nie wytrzymuję i sięgam po ciastko- i dupa zbita ZAMKNIĘTE DO ODWOŁANIA!!!! Nie ma, nie będzie i ogólnie spadaj.
Trudno, przeżyję (chyba). W końcu to nie jedyna cukiernia w tym chorym miecie.
Zmieniam trasę przechadzek... cukernia wypadła z niej. Na zawsze