28 lutego 2009

muzycznie

tak na dobry początek.


Tego pana nikomu nie muszę przedstawiać. Jedna z piękniejszych ballad:


A oni brzmią 100 razy lepiej live niż studyjnie. POzytywne wibracje;p


I na koniec

let's talk about you and me


Kilka tygodni temu, może dwa, w moje łapki wpadła książka A. Berger i K. Sundermeier pt "Dlaczego kobiety wyglądają lepiej niż im się wydaje". Czyli 7 kroków ku nowemu poczuciu własnej wartości.
1.- kult piękna
2.- moje ciało- przyjaciel czy wróg?
3.- uwaga, jędze!
4.- jak mężczyźni naprawdę widzą kobiety
5.- przyjemność zamiast cierpienia
6.- jak odpowiednio podkreślić swoją urodę
7.- zmiany
Książka a raczej poradnik opisujący krok po kroku co zrobić, aby siebie polubić. W zabawny sposób podpowiada jak pokochać dodatkowe kilogramy, jak poczuć się we własnej skórze dobrze niezależnie od wieku i rozmiaru. Przyprawiona cytatami sławnych osób ze świata mody i nie tylko.
Nie jest to pozycja terapeutyczna i nie wyleczy nikogo z jego problemów. Jednak jest dobrym punktem zaczepienia dla kogoś komu samoocena szwankuje. W sposób ciekawy pozwala ocenić samą siebie. Do rozwiązania kilka krótkich testów, zabaw, które pomogą odpowiedzieć na pytania- czemu i dlaczego tak o sobie myślę.
Wyjaśnia nam jak mężczyźni nas postrzegają i dla kogo tak naprawdę chcemy dobrze wyglądać. Jak chodzić z podniesioną głową i nie przejmować się opiniami innych, które często są wyssane z palca.
Prawdziwe piękno wypływa ze środka, reszta to opakowanie, które też jest ważne.
Nie namawia do zaniedbania się, o nie- wręcz przeciwnie. Skoro przeszkadza ci coś, to zamiast narzekać- zmień to. Odpowiednia fryzura, makijaż, dobór stroju- mogą zdziałać cuda.
Gdzieś w połowie czytelnik natknie się na 20 wskazówek jak być zadowoloną ze swojego ciała. Polecam wydrukować sobie i nosić przy sobie

I na koniec cytat, motto:
" Nie ma kobiet brzydkich- są tylko leniwe" Helena Rubinstein

25 lutego 2009

śmietniczek

Odcięłam się całkowicie od źródełka hipokryzji i nie mam o czym pisać. Tam przynajmniej miałam cały przekrój ewenementów psycho -socjologicznych, relacji międzyludzkich i osobników różnej maści. A teraz ostali mi się sami normalni z lekkim odchyleniem od normy.
Jak człowiek raz na jakiś czas oczyści swoje środowisko psychiczne ze śmieci to od razu nabiera chęci do działania, życia.
Nabrałam, że aż się kurzy za mną... wyleguję się w łóżku do oporu i o dwie minuty dłużej. Jak ja nienawidzę chorować, a raczej być zmuszonym do pozostawania w domu bez możliwości wychodzenia. Jak tak się siedzi to i się myśli, a jak się myśli to i coś tam się zawsze wymyśli i do jakiś wniosków dojdzie.
Po pierwsze- zaniedbałam się z czytaniem. Książek. Stoją na półkach i się kurzą. Będę nadrabiać, od teraz. Tylko zaaplikuje antybiotyk sobie.
Po drugie- znowu zaniedbuje mazania czy jak kto woli malowanie. Faktem jest, że powinnam w końcu zrobić ten gipsoryt i rzeźbę z drutu- argh, to już jutro.
Po trzecie- aż wstyd się przyznać jak dawno nie byłam w teatrze.
Po czwarte- moja ignorancja muzyczna sięgnęła zenitu. Nie chodzi o to czego słucham, tylko o to, że za cholerę nie mam pamięci do tytułów i wykonawców. Tak to będę sobie tłumaczyć, a nie że wogólę nie przywiązuję do tego uwagi.
Po szóste- Muzeum Narodowe czeka....
Po siódme- dopisać zawsze można

6 lutego 2009

włoska robota

Jakiś czas temu media całego świata, a przynajmniej większej części Europy obiegła informacja o pewnej pani, o bardzo ładnym imieniu Eluana. Cóż ta pani takiego zrobiła, że praktycznie nie schodzi z czołówek gazet i programów informacyjnych w TV. Nic, bowiem od 1992 jest w stanie wegetatywnym. Wszystkie funkcje życiowe są sztucznie podtrzymywane przez maszynę. Eluana obecnie znajduje sie w śpiączce powypadkowej, jej mózg nie funkcjonuję. Nawet jeżeli jakimś cudem się wybudzi, to i tak do końca swoich dni będzie skazana na powtykane rurki w każdym otworze, które będą za nią jeść, oddychać czy załatwiać potrzeby fizjologiczne. Do końca, też będzie skazana na obcych ludzi i na to, że będzie jak roślinka.
Głośno się zrobiło, kiedy to ojciec Eluany po długich latach sądzenia się, wygrał sprawę i możliwość odłączenia córki od aparatury i tym samym pozwolenia jej na odejście. W tym momencie świat a głównie mieszkańcy Włoch podzielił się na dwa obozy. Obrońcy życia- każdego- krzyczą głośno, że to zwykłe morderstwo i że nikt nie ma prawa do tak haniebnych czynów. Zwolennicy, mówią swoje. Chociaż ci ostatni są jakby mniej pokazywani przez media. Rząd Włoch chcę na siłę wprowadzać nowe dekrety, aby tylko ocalić życie tej biednej kobiety. Księża grzmią z ambon i przywołują do porządku. Nawet papież Benedykt XVI wygłasza kazania związane z tematem, niby nie personalnie, ale i tak wszyscy wiedzą o kogo chodzi.
Wszystko pięknie i ładnie. Armie zbawienia walczą o życie tej biednej duszyczki. Tylko, czy to jest życie? I czy w ogóle możemy jeszcze mówić o istocie ludzkiej? Wszyscy chcą podtrzymywać życie, a raczej funkcje życiowe, które i tak same nie mogą ( w tym przypadku) wystąpić. Mamy przed sobą 37 letnia kobietę, która od 17 la jest rośliną, która praktycznie od dawna już odeszła z tego świata i tylko dzięki technice jest jeszcze i wegetuje.
Dlaczego nikt z tych obrońców życia, nie chce bronić człowieka i jego prawa do człowieczeństwa i godnej śmierci. Czy ktokolwiek z nas chciałby być przykuty do łóżka do końca życia, nie móc nic zrobić samemu, robić pod siebie i być karmiony przez rurkę? Obawiam się, że nikt. Czy to jest ludzkie skazywać kogoś na udrękę, samotność tylko i wyłącznie z powodu jakiś idiotycznych przekonań o sztucznym podtrzymywaniu każdego przy życiu?
Tak, jestem za eutanazją. I gdybym miała kogokolwiek z najbliższych w takim stanie, to bez wahania odłączyłabym od aparatury. Sama też bym tego chciała.
Eutanazja- jako możliwość godnego odejścia z tego świata jako człowiek a nie życia na nim jako roślina pozbawiona człowieczeństwa.