25 lutego 2009

śmietniczek

Odcięłam się całkowicie od źródełka hipokryzji i nie mam o czym pisać. Tam przynajmniej miałam cały przekrój ewenementów psycho -socjologicznych, relacji międzyludzkich i osobników różnej maści. A teraz ostali mi się sami normalni z lekkim odchyleniem od normy.
Jak człowiek raz na jakiś czas oczyści swoje środowisko psychiczne ze śmieci to od razu nabiera chęci do działania, życia.
Nabrałam, że aż się kurzy za mną... wyleguję się w łóżku do oporu i o dwie minuty dłużej. Jak ja nienawidzę chorować, a raczej być zmuszonym do pozostawania w domu bez możliwości wychodzenia. Jak tak się siedzi to i się myśli, a jak się myśli to i coś tam się zawsze wymyśli i do jakiś wniosków dojdzie.
Po pierwsze- zaniedbałam się z czytaniem. Książek. Stoją na półkach i się kurzą. Będę nadrabiać, od teraz. Tylko zaaplikuje antybiotyk sobie.
Po drugie- znowu zaniedbuje mazania czy jak kto woli malowanie. Faktem jest, że powinnam w końcu zrobić ten gipsoryt i rzeźbę z drutu- argh, to już jutro.
Po trzecie- aż wstyd się przyznać jak dawno nie byłam w teatrze.
Po czwarte- moja ignorancja muzyczna sięgnęła zenitu. Nie chodzi o to czego słucham, tylko o to, że za cholerę nie mam pamięci do tytułów i wykonawców. Tak to będę sobie tłumaczyć, a nie że wogólę nie przywiązuję do tego uwagi.
Po szóste- Muzeum Narodowe czeka....
Po siódme- dopisać zawsze można

Brak komentarzy: