2 grudnia 2009

rozmowy nocą

Mężczyźni to jednak dziwny gatunek. Wchodzenie z nimi w bliższe relacje (tzw związki), również bywa (zazwyczaj) udziwnione. Być może to ja trafiam na takie egzemplarze, albo wymagam rzeczy niemożliwych. Skoro się wiążę z osobą dorosłą to święcie wierzę w to,że nie muszę na każdym kroku mówić co ma robić (a teraz kochanie powiedz mi komplement, bo spędziłam pół dnia na szukaniu tej cholernej bluzki albo teraz mnie przytul albo teraz...) to ma być miłe i spontaniczne. A nie wymuszone.
Cóż, wychowywać nikogo nie będę ani pokazywać paluszkiem. Może to ja jestem dziwna (oj tak).
Cztery związki za sobą (nareszcie znowu wolna). Dwóch z nich żałuję i tylko w nich byłam wierna, i dałabym się pokroić za tę miłość. Pozostałe, cóż aniołem nie jestem. Czy żałuję, czy mam jakieś wyrzuty sumienia- NIE, może bym miała gdybym kochała. A tak, dobra zabawa- ot stały element mojego życia- jak para butów- która z czasem się nudzi, niszczy, na rynek wchodzą ciekawsze modele. Wyrzucam, chyba że za nim(i) szaleje to oddaje do szewca- jednakże wszystko ma kiedyś swój koniec.
Jednak potrafię być wredna, aż mi trochę szkoda tych naiwnych, zakochanych. Przekonanych o moich uczuciach. Kłamać potrafię, a słowa "kocham cie" nic dla mnie nie znaczą. Równie przekonująco mogę je wypowiadać motorniczemu w tramwaju.
O losie naiwny, widzisz i nie grzmisz. Jednego nie lubię, jak się okazuję, że znowu mam rację. Jak czuję, że ktoś jest skurwysynem, który się drze na prawo i lewo, że nim nie jest- to na 99% nim jest. W myśl zasad: najciemniej pod latarnią lub też krowa która dużo ryczy, mało mleka daje.
Life is brutal.
A ja się będę dalej bawić i na babskich plotach wspominać będziemy, jak to biednego faceta robiło się w wała.

Brak komentarzy: