24 maja 2015

Śpiewać każdy może...

... ale nie każdy powinien. Wczoraj, a w sumie dzisiaj bo podobno gdzieś w okolicach 1 w nocy zakończył się konkurs piosenki biesiadnej, tfu Eurowizja 2015. Tym razem po zeszłorocznym zwycięstwie pani z brodą odbywał się w Wiedniu.
Od dłuższego czasu nie oglądam już tego cyrkowego wydarzenia. Z muzyką, sztuką przestało mieć to cokolwiek wspólnego już jakieś sto lat temu. Obecnie jest to zbiór dziwolągów próbujących udawać, że umieją śpiewać i grać na czymś więcej niż blaszany bębenek.
Zeszłoroczny występ kiełbasianej panienki wzbudził wiele kontrowersji, wszak jak facet udający babę, która udaje faceta może wygrać. A no mógł i wygrała (zabieg celowy, gdyż dalej nie wiem jakim rodzajem osobowym określać). Występ (a przesłuchałam) zaskakująco dobry i rzeczywiście miało to coś prawo do podium. Pomijam kwestie wizualne, bo te mnie o dreszcze przyprawiały i cofki z obiadu. Cóż, widać moja tolerancja wyszła tego dnia na spacer. Podobno, co zostało ominięte w polskich mediach, to tylko wizerunek sceniczny - drag queen, poza sceną jest to normalny (hahahaha) facet, nie paradujący w damskich ciuszkach.
Ja mam osobiście pewien zgrzyt. Kilka lat temu pracowałam w USA, mój szef był drag. Rzeczywiście poza sceną - normalny facet. Na scenie wcielał się w postać kobiety, ale życiu nie przyszłoby mu do głowy występowanie z brodą, wszak kobiety jej nie mają. I tutaj właśnie mam mieszane uczucia. Albo udajesz kobietę, albo faceta przebranego za kobietę, albo kobietę, która w rzeczywistości jest facetem. Dziwne.
Koniec dygresji. Idąc tym śladem, że wygrywa poprawność polityczna i wymuszona tolerancja, w tym roku Polska wystawiła Monikę Kuszyńską, byłą wokalistkę Varius Manx, dziewczynę która po wypadku jeździ na wózku. Tragedii współczuję, determinacji w powrocie do "zawodu" gratuluję i tyle.
Występ ładny, suknia  ładna, chórek fajny.... i tyle. Pani Monice zabrakło pazura w głosie, tej głębi która porusza najczarniejsze zakamarki w naszym ciele. Szczerze mówiąc to nawet za czasów zespołu jakoś nie uważałam jej za wybitną wokalistkę. Owszem głos miły dla ucha, ale niczym się wyróżniający.
Piosenkę z Eurowizji wysłuchałam i nie porwała mnie, czekałam na jakieś elektro, wybuch bomby - zeru, null. Jedynie fragmenty okraszone chórkiem były lepsze.
Doszliśmy do finału i zapaliła się nadzieja, że wygramy, że znowu będziemy górą. Ups, zajęliśmy całe 23 miejsce na 27 możliwych. To już znacznie lepiej poszło nam w zeszłorocznej edycji konkursu.
A teraz podsumowanie. Po zeszłorocznym występie pani z brodą po świecie poszła fama, ze konkurs nie wygrywa najlepszy artysta, tylko poprawność polityczna. Gdyby nie broda i damskie fatałaszki to by w życiu nie zajął/a 1 miejsca. W tym roku do konkursu poprawności politycznej wystartowały dwa kraje Polska i Finlandia (członkowie zespołu chorują na zespół Downa). Finlandia się nie dostała do finału, my zajęliśmy jedno z końcowych miejsc na liście.
Widać, to nie poprawność polityczna i wszechobecna tolerancja są wyznacznikiem tego czy ktoś wygra czy nie. Moim zdaniem obydwa te występy (nasz i Finów) były po prostu słabe.

Brak komentarzy: