13 marca 2009

Rozmówki

kilkadziesiąt powodów dla których przestała uznawać kościół i wiarę.
To taki wkręt nie związany z tematem.
Miałam coś naskrobać a'propo rozmów międzyludzkich, zwierzeń, słuchań, doradzania i innych. W kwestii tego typu klimatów to ja jestem zielona w czerwone groszki. Dziwnym jednak trafem zawsze się znajdzie ktoś kto przyjdzie do mnie ze swoim problemem i oczekuje cudu. Czyli cudownej rady i cudownego wysłuchania. Dziwnym też trafem przy najmniejszym moim wysiłku, zawsze na końcu słyszę " kurczę, dzięki za radę. Dobra była" itp. A mnie w tym momencie opada szczęka i rączki wiszą bezwładnie, bo jak dla mnie właśnie komuś powiedziałam rzecz najbardziej oczywistą. W sumie nawet lekko z niej zadrwiłam. Więc, nie dość że jestem lekko złośliwa to jeszcze mi za to dziękują. Być może tego oczekują- dobitnej szczerości i potrząśnięcia za ramie.
Dziwne to wszystko, ale cóż.
Nie powiem ( ze względu na dobro mówców) jak słucham... mam swój sposób na to. Czyli jak wysłuchać, doradzić i nie zwariować od nadmiaru informacji. A znajomych mam dziwnych, cały przekrój i wachlarz. Przychodzą, dzwonią, piszą czasem o takich rzeczach, ze ja bym się kilka razy zastanawiała czy własnej przyjaciółce o tym mówić. Z jednej strony to miło, z drugiej troszku męczące gdy o 3 nad ranem dzwoni zdenerwowany kumpel z czymś co spokojnie mogłoby poczekać do rana. Odbieram, a i owszem, zaspana tłumaczę i mam darmowe piwo w podzięce.
Nie wiem czemu większość zazwyczaj po skończonej rozmowie mówi coś w klimacie " masz u mnie piwo". Jakiś taki rozbudowany i przeinaczony zwrot " dziękuję, że mi pomogłaś. Jestem wdzięczny". Faktem jest, że później tego darmowego chmielu nie ma. Może zacznę odbierać i zrobię imprezę dla sporej gromady.
Zanikam... ratować kolejną duszyczkę. I zastanawiam się jak powiedzieć przyjaciółce, że z jej przyszłym małżeństwem mi coś śmierdzi. Mam złe przeczucia, a ona praktycznie nigdy mnie nie mylą. Dowodów jednak nie mam. Jedyne co mi pozostaje to czekać i być jak się wszystko sypnie.

Brak komentarzy: