27 marca 2009

Wiosna, wieje cieplejszy wiatr

Malutkimi kroczkami, takimi tyci tyci, zbliża się wiosna. Kalendarzowa już nastała, tej pogodowej jakoś nie widać za oknem- przynajmniej moim.
Wiosna to czas porządków, wrzucania na dno szafy zimowych ubrań, butów i innych szpargałów. To też czas kiedy wszystko budzi się do życia, ptaszki drą ryje a roślinność pyli- Ptaszki zniosę, pylenia już nie. Słońca przygrzewającego też nie....
Nie lubię wiosny, lata i wszystkiego co jest ciepłe. Ble
Nie lubię przedwiośnia (pora roku a nie tytuł książki Żeromskiego), gdzie śnieg topnieje, ziemia jest zbyt twarda, żeby w nią wsiąkało.. i wszystkie psie kupy, syfy, rozkładające się ciała wychodzą na światło dzienne, rozkładając się w pierwszych promieniach wiosny.
Nie lubię tego błota, które powstaje po roztopach.
Ale wiosna jest fajna, dla mężczyzn. Hordy kobiet powbijają się w jakieś przewiewne fatałaszki z golizną a wierzchu i będzie na co popatrzeć... No, może 1 na 10 będzie ładnie i ponętnie wyglądać. Pozostałe 9 jak baleron wciśnięty w siatkę. Nie mnie oceniać.
Skoro wiosna i porządki, dłużej widno i takie tam to i czas na przemyślenia...
Naszło mnie jedno, takie z przeszłości- że ja się nie nadaję do bycia w związku. Ktoś tam mi kiedyś zarzucił, że bycie singlem to maska i że udaję. Prawda jest taka, że będąc samej mnie było lepiej. Ja się nie muszę martwić o drugą osobę, nie muszę się zastanawiać czy dobrze wyglądam, co mówić, robić etc... bo się znajdzie lepsza. Nie obchodzą mnie dodatkowe kilogramy, które się gdzieś tam pojawiają... Żyję dla siebie, dla swoich potrzeb i swoich wymagań.
Nie muszę wysłuchiwać jaka to była, była wspaniałą, jak to najpiękniejsza jest koleżanka...
Ja jestem za stara na takie rzeczy.
Przemawia też przeze mnie mój wrodzony/ wyuczony/ nabyty pesymizm... nie wierzę w związki w ich długoletniość i w całe to gadanie o miłości... taka sama utopia jak i kwiat paproci. Wszyscy o nim gadają, nikt nie widział
A, że kocham- jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Miłość przemija.

Brak komentarzy: