25 grudnia 2008

rzeczni przyjaciele

kumple, funfle, kolezanki i koledzy- znajomi roznej masci, nacji i plci i w srod nich garstka prawdziwych przyjaciol. Zwichrowanych, stuknietych i lekko odchylonych od normy tak jak i ja. Pewnie to jest powodem tej naszej przyjazni, ktora czasem bywa ciezka, irytujaca i przegadana. Czasem.
Jakby ich wszystkich wyslac ze soba na bezludna wyspe, tak na tydzien, to pewnie po trzech dniach musialabym im pogrzeby urzadzac... Aczkowliek, moze jakims cudem udaloby im sie miedzy soba dogadac. Nawet jezeli do rekoczynow by nie doszlo to atmosfera bylaby tak zageszczona, ze tylko nozem ciac.
COz ja biedna rybka na to poradze, ze przyjaciele moi to zbiorowisko indywidualnosci. Ale jedno ich laczy, pytanie ktore kazdy mi zadaje a dotyczy drugiej osoby z tej grupki "jak ty z nia/nim wytrzymujesz, bo ja po 5 minutach mam juz jej/jego dosyc".
Widac jakos wytrzymuje i calkiem dobrze mi to idzie. Sposob mam jeden, umiejetne czasem wylaczanie sie, ale to tylko w ostatecznosci jak inne argumenty upadna.
Co mnie jednak tak naprawde przy nich trzyma, nie mam zielonego pojecia, b i mnie czasem wkurzaja [ja ich pewnie czesciej ;p], ale sa, zawsze, gotowi pomoc, przytulic [ja sie nienawidze przytulac], maja sto pomyslow na minute i na kazdym kroku mnie zaskakuja.
W koncu rodziny i przyjaciol sie nie wybiera.... i mialam opgromne szczescie, ze mi sie dobrze trafilo....

Brak komentarzy: