4 stycznia 2009

cuda wiślane

z nadejściem zimy, nadchodzą i zmiany.
Odrosła mi ręka, tak metaforycznie. W jakiś taki dziwny sposób to zrobiła, bez mojego udziału, ba nawet jej o to nie prosiłam. Akurat wtedy, kiedy zupełnie o niej zapomniałam, że kiedyś sobie istniała i że do czegoś była mi przydatna. Więc jak już przestałam się przejmować jej brakiem, to proszę- pojawiła się i wesoło do mnie zamachała. A ja stoję nadal jak wryte dziecko w piaskownicy i nie bardzo wiem co mam z tym zrobić.
Przyglądam się, badam, podziwiam i uczę się na nowo.
Chociaż coś dawno temu, głęboko we mnie, umarło, coś co sprawiało, że dawniej bym śpiewała, chodziła po wodzie ze szczęścia, że znowu jest.
Nie umarło, sama zabiłam i teraz do mnie to właśnie dociera i przeraża.
Uczucia...

Brak komentarzy: